Przejdź do treści

O kotach nielotach

„Koty-nasza pasja”.

Oliwia Bazylewicz

Jakiś czas temu zawarłem wirtualną znajomość na Facebooku z trzema niewiastami, Magdaleną, Alicją i Agatą, których przymioty umysłu zawładnęły moją wyobraźnią nieomal tak dramatycznie, jak dramatyczną może być namiętna i wściekle szalona miłość do kobiety, która bezlitośnie potrafi zbałamucić najbardziej nawet racjonalny umysł mężczyzny. Niezależnie od tego w jakim ów samiec jest wieku.

Zaczepiając te niewinne niewiasty nie miałem pojęcia, że krytykując wyrób ich intelektu igram nieomal ze zgonem. Popełniłem karygodny wpis krytykujący regulamin facebookowej grupy, „Koty – nasza pasja”.

Bezmyślnie napisałem: „System nakazowo zakazowy, jest czystą emanacją bolszewizmu, faszyzmu, komunizmu, socjalizmu i filozofii rodem z republiki urzędnika. Adminie – rżnij wszystkich niepokornych. Ale oszczędź koty nieloty, bo one są krnąbrne, niezależne i tak szczerze mówiąc, nas dwunożnych mają w …”

No cóż – stało się. Ze skruchą przyznaję, że dokonując tego wpisu nie zachowałem się nawet byle jak. Cham ze mnie i tyle. Słusznie zatem dostałem wirtualnego plaskacza do pani Magdaleny Cwalińskiej – ekspertki w grupie – cytuję: „Miruś a jak idziesz do znajomych i kaza Ci w domu buty zdjać to też im mowiesz ze są faszystami komunistami cala reszta, która wymieniles?” (pisownia oryginalna).

Ta groteskowa opinia wzruszyła mnie odrobinę, albowiem pani Magdalena zwróciła się do mnie niezwykle protekcjonalnie, ujmująco i erotycznie – „Miruś”. To miłe i odrobinę podniecające, gdyż ponieważ (to pisownia logiką i gramatyką dorównująca postrzeganiu świata przez Madzię) 61 lat temu późnym latem, wylegując się pośród traw nad brzegiem Nysy Kłodzkiej, moja pyszna przyjaciółka, Maria Magdalena o baśniowych jaskółczych piersiach i narkotycznym zapachu ciała, zsunąwszy z pięknych stóp białe pantofelki i przykucnąwszy na kocyku tuż, tuż przy moich lędźwiach, poczęła wypielęgnowaną dłonią o smukłych i długich palcach, starannie i z pasją, ruchem jednostajnie zmiennym, pieścić moją prężną przystojność, szepcząc przy tym ekstatycznie: „Miruś, ale jesteś wielki”. Było minęło. Choć muszę przyznać, iż na wspomnienie tamtych do białości rozgrzanych letnich chwil łza się w oku kręci. Ale, jak mawiają nasi zachodniosłowiańscy bracia Czesi: už se to nevrátí. No cóż – życie. I jak powszechnie wiadomo, tylko durnie wierzą w niewyczerpalną siłę lat. Jednakże, mimo tej ponurej konstatacji dziękuję pani za to ckliwe rozbełtanie złogów mojej starczej pamięci.

Pani Magdo, opinia pani nie tylko mnie wzruszyła ale również lekko zdezorientowała. Wspominając o butach zahacza pani mimochodem o etykę i zasady dobrego wychowania. Specjaliści od savoir-vivre’u przekonują, że butów w gościach nie trzeba zdejmować, albowiem często stanowią one nieodłączny element stroju. Niech pani sobie wyobrazi, że jest pani elegancko ubrana w piękną koktajlową suknię i drepta pani po salonie na boso lub w dziurawych pończoszkach. Albo, co jeszcze bardziej przerażające, swojego zabójczo przystojnego mężczyznę w garniturze skrojonym na miarę, przestępującego wstydliwie z nogi na nogę w samych skarpetkach. Tak więc sama pani widzi, iż ze względów choćby emocjonalno-estetycznych nie wypada proponować gościom kapci.

Nie wiem pani Magdo, czy pani wie, że problem zdejmowania butów w gościach jest składowym kultury, dlatego w różnych krajach można się spotkać z innym podejściem do tej kwestii. Dobry przykład stanowi Japonia, gdzie buty zdejmuje się zawsze i jest to element tamtejszej kultury. Z kolei w krajach, gdzie klimat jest bardziej przyjazny i deszcze zdarzają się sporadycznie, zdejmowanie butów należy do rzadkości. Na przykład goszcząc w Hiszpanii może pani niemile zaskoczyć gospodarzy, zostawiając obuwie w przedpokoju.

Drogi czytelniku myślę, że wystarczy już tych krotochwilnych swawoli i czas wyjaśnić dlaczego swoją bazgraniną zawracam ci głowę.

Otóż pani Pani Alicja Krawczyk, administratorka grypy nomen omen „Koty -naszą pasją”, pisze do mnie, komentując mój chamski wpis, co następuje: „Bardziej to wygląda na odkrycie słownika. Chciał się pochwalić, że przeczytał kilka trudnych słów. Niestety nie użył ich w odpowiedni sposób. Tak jak po tylu latach w grupie, nadal nie rozumie, że kot to zwierzę, które nie myśli, a człowiek ma za nie brać odpowiedzialnosc” (pisownia oryginalna)

Zatem z pewną nieśmiałością pozwolę sobie na skreślenie kilku zdań o „bezmyślności” kotów. Przypomnę kilka oczywistych prawd, które są bardzo dobrze znane tym wszystkim, którzy mają szczęście przyjaźnić się z żywymi sierściuchami a nie z bezmyślnymi pluszakami zżeranymi przez roztocze i mole.

Pani Alicjo, piszcząc o tym, że koty nie myślą, sugeruje pani tym samym, że z racji tego, iż nie potrafią mówić ludzkim głosem są niezaradne, przez co głupie i dlatego wymagają specjalnej troski. Uprawia pani w ten sposób retorykę z cyklu: „Żyrafy nie istnieją, ponieważ przy tak długiej szyi nie mogą mieć tyle samo kręgów co człowiek i inne ssaki”. A tak na marginesie, będąc ssakiem należy pani do świata zwierząt. No chyba, że ssakiem pani nie jest tylko sztuczną inteligencją lub inteligencją sztuczną.

Jestem pewien, że używając swojego smartfona nie ma pani pojęcia u układach scalonych, tranzystorach i innych czarodziejskich osiągnięciach techniki w nim zaszytych. Ale nie specjalnie bym się zdziwił gdyby w swoim rozumieniu świata uznała pani, że smartfon (smart – mądry) jest mądry. Choć nie wierzę w to, że sądzi pani, iż ten cud techniki posiada inteligencję, rozum, rozsądek i empatię. Pani Alicjo, być może to panią zmartwi, ale w odróżnieniu od smartfona koty, psy i inne gatunki, zwłaszcza naczelne, takie cechy posiadają. Problem jedynie w tym, iż traktując je przedmiotowo jesteśmy, my homo sapiens, przekonani, iż są one niewolnikami teraźniejszości, że ich umysły, różniące się od umysłów ludzi, nie potrafią poruszać się w tył i do przodu. Ale to nieprawda.

Istnieje wiele przykładów potwierdzających fakt, że koty to zwierzęta mądre i inteligentne. Jedne są oczywiście bardziej inteligentne, drugie mniej – podobnie jak ma to miejsce w przypadku ludzi. Jedni są homo sapiens a inni zaledwie ledwo sapiens. Jednakże, tak czy inaczej, jedno jest pewne – koty to z całą pewnością jedne z najbardziej inteligentnych zwierząt.

Bardzo często mówi się o tym, że koty niechętnie uczą się tego, czego chciałby człowiek. Nie oznacza to jednak, że koty nie potrafią się uczyć. Wręcz przeciwnie. Koty uczą się bardzo szybko, ale przede wszystkim tego, czego tak naprawdę chcą a nie tego czego żąda od nich człowiek. Potrafią też wykorzystywać zdobytą wiedzę w praktyce. Każdy ich ruch jest dokładnie przemyślany i jak najbardziej celowy. Napisała pani, że koty są bezmyślne. Otóż nie! Koty potrafią pamiętać o czymś i o kimś. Potrafią skupić na czymś uwagę i usiłując coś zrozumieć potrafią rozwiązać problem.

Dramatycznym nieporozumieniem jest stwierdzenie, że z powodu tego, iż koty nie myślą musimy się nimi opiekować. Otóż jest zupełnie inaczej. Koty i w ogóle zwierzęta, aby przeżyć muszą liczyć na swoje zmysły. Swój spryt i podobnie jak ludzie na krewnych, partnerów i członków stada, a także na sprawność swojego ciała. Z wyjątkiem legendarnych samotników jakimi są lamparty, które liczą tylko na swój umysł i perfekcyjną sprawność swojego ciała. Koty i nie tylko one, potrafią w sposób niezwykły poszukując jedzenia, picia i partnerów godowych wykorzystywać prawa fizyki, choć fizyki nigdy nie studiowały. I nie czynią tego bezmyślnie. No dobrze, powie pani, że to instynkt. Ale instynkt to dyspozycja psychiczna. Wrodzona zdolność żywych organizmów do złożonych, celowych działań, ważnych dla przetrwania. Pani Alicjo – czyż nie?

Zwierzęta nie są bezmyślne. Są to świadome istoty posiadające, tak jak ludzie umysł, tylko inaczej zorganizowany.

Moja przyjaciółka Oliwia Bazylewicz w pięknych i mądry słowach wyraziła kim dla człowieka jest kot.

Czytaj: Kot jest jak miłość
W niezmiennie najpiękniejszej myśli o tym, że koty nieloty to myślące istoty.

Mirosław Rudziński – Gappa